Moja kolezanka wlasnie kupila mieszkanie. I na poczatku cieszylam sie razem z nia.
A teraz ja jej wrecz wspolczuje.Bo to mieszkanie bedzie musiala jeszcze urzadzic. A w Hiszpanii mysle, ze latwiej jest zjesc beczke soli niz umeblowac mieszkanie.
Sama to przeszlam i gdyby nie Ikea to po dzis dzien jedynym wyposazeniem mojego lokum bylyby dwa wiklinowe krzesla i stolik.
Kiedy przyszedl czas na kupno lozka wiedzialam, ze bedzie ciezko. Nie spodziewalam sie tylko, ze az tak.
Wymyslilam sobie drewniane. Nic nadzwyczajnego
Odwiedzilam niezliczona ilosc sklepow meblowych. W jednych patrzyli sie na mnie jak na wariatke kiedy wspominalam o drewnie, a w innych probowali wciasnac sam zaglowek. No bo po co cale lozko, jak mozna kupic metalowy stelaz i tylko zaglowek drewniany.
Znalazlam jedno fajne. Szalu nie bylo, ale najlepsze w sumie ze wszystkich ktore widzialam. Mily pan w sklepie, zaczal wyliczac, przeliczac, naliczac, odliczac (nie wiem czy tak tez jest w Polsce, ale tutaj podana cena niewiele mowi, bo jest jeszcze nieskonczona liczba rabatow a cena i tak pozostaje kosmiczna).
Skonczyl i rzekl: “Mozemy Panstwu zaoferowac upust, w zwiazku z tym lozeczko kosztowac bedzie jedyne 575 €”
W sumie gdybym na jego punkcie oszalala (lozka, nie Pana) to moze i bym sie skusila, ale placic tyle za cos co “ujdzie”, nie wiem czy ma sens.
No i nabylismy w salonie meblowym nieopodal, lozko w ohydnym miodowym kolorze. Nijak nie pasowal ow kolor do mej koncepcji, ale wyjscia nie bylo, na czyms trzeba spac.
No i jest. Jak zwykle musialo przejsc przez metamorfoze, bo wszystko co wpada w moje lapy musi byc poddane przemianie - chocby minimalnej.


A kiedys bylo tak...

Niestety po owej metamorfozie podoba mi sie jeszcze mniej.
Cholera, ja to chyba nigdy nie osiagne stanu totalnego zadowolenia.
Zrobilo sie jakos cukierkowo. Narzuta, ktora nabylam nijak nie komponuje sie z tym fioletem.
Pomyslalam ze kupie taka…

Moze ktos ma jakis pomysl jak przelamac ten fiolet, zeby nie bylo tak mdlo?