25 marca 2011

O jedno marzenie mniej...

Wasze niedawne posty o ksiazkach pobudzily troche moja ambicje i uswiadomily, ze ostatnia ksiazke przeczytalam 4 m-ce temu.
I to nawet nie pamietam tytulu, a nawet jakbym pamietala, to i tak zbytnio nie ma sie czym chwalic. Zachlysnelam sie wowczas szczesciem, bo na drugim koncu swiata znalazlam trzy polskie ksiazki, wiec poczulam sie w obowiazku, zeby je przeczytac.
Tematyka i tresc zeszly juz na drugi plan.
Wrocilam z urlopu z postanowieniem, ze od teraz musze zadbac o relaks mej duszy, a nie tylko ciala. Pomyslalam sobie, ze przydalby mi sie do czytania jakis przytulny kacik, bo czytajac w lozku zazwyczaj po 5 minutach zasypiam. Wybor padl na kanape tyle, ze brakowalo tam swiatla. No i zamarzyla mi sie lampa podlogowa.
Wiedzialam, ze bedzie trudno, ale nie spodziewalam sie, ze az tak. Juz w pierwszym sklepie chcieli mi wcisnac metalowa za 200 euro z zacieciem w oczach przekonujac, ze z pewnoscia bedzie mi pasowala do wnetrza.
Mamy XXI wiek a wyglada na to, ze o wiele latwiej jest nabyc silnik z napedem hybrydowym niz lampe z drewnianym trzonkiem.

Nie dalam jednak za wygrana. Po 3 dniach spedzonych na poszukiwaniach w internecie w koncu trzonek znalazlam. I to taki o jakim nawet nie marzylam. Myslalam, ze bede musiala kupic stara lampe w Polsce, sprowadzic ja tutaj i drzec z niej lakier (o zgrozo!!), a pozniej dopiero malowac. Ale szczescie sie do mnie usmiechnelo i znalazlam chyba jedyna fabryke w calej Hiszpanii, ktora produkuje tego typu rzeczy i to w surowej formie. I tutaj dopiero zaczela sie cala zabawa, bo trzeba bylo go jeszcze zamowic a wbrew pozorom wcale nie bylo to latwe zadanie. Na stronie internetowej x tysiecy kodow przy kazdym artykule. Wpisujac jeden okazalo sie, ze zamowilam trzonek o wysokosci 1 metra. Anulowalam wiec zamowienie i zrobilam nowe. Wowczas okazalo sie, ze owszem zamowilam model, ktory chcialam i nawet wysokosc sie zgadzala tylko trzonek dodatkowo mial poleczke, ktorej oczywiscie nie chcialam. Po calym dniu wymiany maili w koncu zamowilam nozke dla mej lampy. Jeszcze tylko prawie 2 miesiace czekania, zebym sie zbytnio nie cieszyla.

Pozniej wystarczylo juz tylko machnac pedzlem, dokupic abazur i jest.







Teraz mam juz o jedna wymowke mniej zeby sie migac przed czytaniem.
Zostaje jedynie ta najwazniejsza: brak czasu- ale z tym tez powalcze!!

19 marca 2011

Ni to zima ni to wiosna

Nie nadązam za ta zmienna pogoda. Dwa tygodnie temu spadl snieg, nastepnie zrobila sie szablonowa wiosna, pozniej kilka dni lało, a teraz znowu cieplo tyle, ze w nastepnym tygodniu ma znowu padac. A jak tutaj pada to juz na calego. Pada tydzien bez sekundy przerwy.
Ale korzystam poki co z dzisiejszego slonca i delektuje sie truskawkami, bo wlasnie zaczal sie na nie sezon.


Sezon dokarmiania ptakow dobiega konca ale karmnik, ktory kiedys zrobilam spelnia raczej jedynie funkcje dekoracyjna, bo tak jak wspominalam ptaki chyba za mna nie przepadaja. Poza tym mam konkurencje w dokarmianiu jako, ze w pobliskim parku dwoje emerytow rozsypuje co kilka dni worek chleba. I dlatego mi nie ma kto pocwierkac.
Niedawno wprawdzie obudzil mnie ptasi spiew i juz bieglam uradowana do okna z nadzieja, ze przybyla skrzydlata gromada na sniadanko.
No owszem przybyla tyle, ze nie do mnie a do sasiada, jakby nie mialy komu cwierkac. A on nawet karmnika nie ma.
Nie zostalo mi nic innego jak ulepic sobie samej jakiegos wróbla. Wiec ulepilam… tyle, ze ten moj to niemota.




Ale przynajmniej fruwac umie, bo przysiadl sobie o tu, na galezi.


A ostatnio Mia z “Wymarzonego Miejsca” pokazywala u siebie cudniuski wisiorek, ktory nabyla wraz z gazeta. Nie moglam wyjsc z podziwu, ze w Polsce takie skarby dodaja do gazet. Wzdychalam sobie tak po cichu i nawet nie przyszlo mi do glowy, ze kilka dni pozniej bede miala taki sam.
I mam, dzieki kochanej Marcie.
Jeszcze raz baaaardzo dziekuje za ten prezent wznoszac toast herbatka, ktora od Ciebie dostalam.


Zegnam sie na dzis z Wami i lece biegusiem malowac. Na bialo oczywiscie… a jakze.
A szczegoly w nastepnym poscie.
Pozdrawiam cieplusienko,