26 lutego 2011

Koniec z bielą?

Robie wlasnie bilans wystroju mieszkania i jak zwykle cos mi nie pasuje. Tez tak macie?
Chyba juz wspominalam nie raz, ze mam ciemny parkiet, ktory mnie bardzo mierzi. Po pierwsze widac na nim kazdy pylek, po drugie wydaje mi sie, ze z ciemnym parkietem mieszkanie nie jest tak przytulne i cieple jakie byloby z jasnym, a po trzecie ja po prostu nie lubie ciemnej podlogi i juz. Nie lubie jej do tego stopnia, ze nawet ostatnio zaczelam sie rozgladac za nowym mieszkaniem.
Myslalam, ze jak wstawie biale meble to zrobi sie milej, ale teraz wydaje mi sie, ze troche przesadzilam, bo salon sprawia wrazenie nadetego i zbyt powaznego, a chcialabym mu nadac troche frywolnosci ale zeby nie byl rownoczesnie infantylny.
Teraz wiec cala moc w dodatkach.

Kupilam koszyk wiklinowy na woreczki z lawenda (chociaz lawendy narazie brak). Mial byc brazowy, ale oczywiscie brazowego nie dostalam, mimo, ze mam pod nosem sklep z wiklina. No ale nie ma i juz. No i znowu ratunek znalazlam w chinczyku. Co prawda nie jest brazowy, ale przynajmniej ma gabaryty takie jak chcialam. I teraz zastanawiam sie czy go nie przemalowac.


Nadal za mna chodzi wzór kratki...


A wczoraj dostalam od wybranka mego taka zawieszke na drzwi lazienkowe. I w zasadzie zarzekalam sie, ze poduszka, o ktorej wspominalam kiedys tutaj bedzie jedyna rzecza z francuskim napisem w moim domu, no ale przeciez nie moge pozbyc sie prezentu od lubego, zwlaszcza, ze pochodzi on z "Maisons du Monde".


Moze sie w koncu przekonam do tego jezyka...

Pozdrawiam Was serdecznie, dziekuje za odwiedziny i zycze super slonecznej pogody (u mnie juz wiosna i 20°).

20 lutego 2011

Ballada o wesołych kurkach

Po pierwsze chcialam zapytac kto mi gwizdnal slonce, bo parapetu jak nie mialam tak nadal nie mam. A miala byc wymiana.
Przyznawac sie kto gra nie fair!!!!!

Bez wzgledu na to czy slonce jest czy go nie ma, wiosna zbliza sie wielkimi susami.
A ja odkrylam w sobie ostatnio zamilowanie do kolecjonowania wazonikow na kwiatki. W zasadzie sa to mleczniki, ale jako ze ja kawy nie pije to u mnie spelniaja funckje wazonow. Widzialam kiedys w internecie taki z kogutkami, ale stanowczo mial za duze gabaryty. Nie byl to dzbanuszek tylko wielki dzban.

Kupilam wiec u Chinczyka ( o ktorym zaraz dwa slowa) takiego malego brzuchacza i namalowalam na nim male kurki, zeby dostosowac sie do nadchodzacego sezonu.




A niedawno zazyczylam sobie serduszko od naszej Drogiej Anetki, bo jak pewnie kazda z Was wzdychalam do jej prac.
No i musze sie pochwalic, bo dostalam nie tylko serduczko, ale i cudowna zawieszke z ptaszorem oraz saszetke z lawenda.
Dziekuje Ci jeszcze raz i tak jak juz mowilam chyle czola Twojemu profesjonalizmowi, bo przy najlepszych moich staraniach moje twory nigdy nie wychodza tak perfekcyjne.


A teraz slowko o Chinczyku.
Otoz w Hiszpanii bardzo popularne sa sklepy, w ktorych mozna znalezc doslownie wszystko w bardzo niskich cenach. Taki odpowiednik brytyjskiego funciaka tyle, ze funciak do Chinczyka sie w ogole nie umywa.
I wcale to nie sa same gnioty rozpadajace sie po chwili. Oczywiscie sa tez takie, ktore sa typowym przykladem taniej produkcji, ale w wyborze ramek na zdjecia nie maja sobie rownych.
Niedawno odkrylam chyba króla Chinczyków nieopodal mojej pracy. Wielki pawilon a w nim co tylko dusza zapragnie.
Wiec nie bede juz narzekac, bo Wy macie swoje pchle targi a ja mojego Chinczyka.

I tym chinskim akcentem zegnam sie na dzis z Wami i zycze milej niedzieli.

4 lutego 2011

Zamienię dwa promyki słońca na okno z parapetem

Dochodza do mnie wiesci, ze w Polsce szaro i pochmurno. A u mnie przyznac musze, ze mimo niskich temperatur jest dosc przyjemnie bo slonce przyswieca juz od wczesnych godzin porannych. A wczoraj nawet nastapila anomalia pogodowa i termometr wskazal blisko 10°.
A ja po calym dniu spedzonym w pracy zupelnie nieswiadoma temperatury panujacej na zewnatrz, lyknelam przed wyjsciem goraca herbate na rozgrzewke, opatulilam sie w szalik i rekawiczki i gotowa do drogi powrotnej wychylilam nos zza drzwi co by zrobic rozeznanie. I w tym momencie oblaly mnie siodme poty, bo okazalo sie ze temperatura iscie wiosenna nam nastala.
Dzis rano odeszla juz niestety w zapomnienie, bo wlosy mialam niemal oszronione kiedy bieglam rano spelniac swoje obowiazki zawodowe.

Tak czy siak slonca mi nie brakuje.
Brakuje mi za to parapetu przy oknie, na ktorym moglabym sobie hodowac nasionka i robic uzytek z promieni slonecznych. I widzac u Was obstawione pieknymi dekoracjami ubolewam i szlocham, ze ja nie mam takiej mozliwosci.
Stad chyba u mnie mania wieszania polek na scianie, na ktorych moge cokolwiek postawic.
Tu jedna z nich wiszaca w sypialni i bedaca pierwszym meblem, ktory wyszedl spod ostrza mojej wyrzynarki.




I moje pierwsze serduszko, ktore uszylam juz dawno temu.


Chcialam sie jeszcze pochwalic, ze dostalam sloneczne wyroznienie jakze mile od Ollalaa. i Beatki.
Dziekuje Wam bardzo.



A przekazuje je wszystkim spragnionym slonca.
A co mnie uszczesliwia??
Hmmm, wszystko to co mam.
Ale jeszcze bardziej uszczesliwic moglby mnie dom z oknami posiadajacymi parapety.
Pozdrawiam Was serdecznie.