29 lipca 2012

Po przerwie...

Minela wiosna, mija lato, a ja nadal jakos czasu znalezc nie potrafie, zeby korzystac z jakiejkolwiek pory roku. Obawiam sie tez, ze narazie raczej sie to nie zmieni. Niedziela to jest wlasciwie jedyny dzien w tygodniu kiedy moge zjesc na spokojnie sniadanie. Dlatego dzisiaj zaserwowalam sobie taki poranny relaks.



Dlugo jednak nie bylo mi sie dane relaksowac, bo slonce palilo niemilosiernie.




Zaniedbalam w ostatnim czasie nie tylko bloga ale i mieszkanie. To co juz dawno powinno byc skonczone nawet nie zostalo rozpoczete. Ale wypadaloby chociaz zaakcentowac jakos lato. Jak co roku nie jest to latwa sprawa zwlaszcza gdy jest sie ograniczonym czasowo i co gorsza ma sie dokladna wizje „design-erska“ Niedawno ku mojej uciesze zostal otwarty w Madrycie Maison du Monde. I tam wlasnie teraz chadzam kiedy tylko mam okazje. I rzecz jasna nigdy z pustymi rekoma nie wychodze. Moje nowe zaslony pochodza wlasnie z tego przybytku.






Wlasciwie nic innego nie zmienilo sie u mnie i zapewne do jesieni tak pozostanie.




Ten zastój jest spowodowany nie tylko brakiem czasu ale i brakiem checi. Nie jestem w stanie zmusic sie do malowania scian czy szycia przy temperaturze 45°. Przy takiej pogodzie to i nawet apetyt nie dopisuje a o goracym posilku to juz nie moze byc mowy.
Nie jestem tez ekspertem w kwestiach kulinarnych i mowiac wiecej gotowac raczej nie lubie. Lubie za to dobrze zjesc. A ze jestem troszke wybredna dlatego niewiele potraw z kuchni hiszpanskiej mi odpowiada, zwlaszcza, ze owaz we wszalakie miesa jest bogata. Ale jest jedna potrawa, ktora lubie i ktora nie tylko, ze zdrowa to i w sam raz na letnie upaly. Ten kto odwiedzil hiszpanskie piekielko, tego zapewne degustacja gazpacho nie ominela.




Gazpacho

1 kg miesistych pomidorów
1/2 cebuli
1 zabek czosnku
1 sredniej wielkosci swiezy i obrany ogórek
1 papryka zielona
3 lyzki oliwy z oliwek i 2 lyzki octu winnego
Sól
Woda

Wszystko mielimy w blenderze i podajemy na zimno- banalnie proste!!




Smacznego i do niedlugo (mam nadzieje)!!

9 kwietnia 2012

Poniedzialkowe katusze

Dla mnie swieta skonczyly sie wraz z dzisiejszym budzikiem nastawionym na 06:30.
Ale przyznac musze, ze wczorajszy dzien byl naprawde mily. Mimo, ze przy moim stole spotkaly sie 3 narodowosci to swieta byly typowo polskie.
No a jesli chodzi o temat stolu, to w ostatniej chwili okazalo sie, ze jego wystrój nie bedzie jednak w kolorach rozu i zieleni, bo moja rzezucha przybrala jakis dziwnie bordowy odcien. Poza tym na stole 120 cm x 75 cm, przy ktorym udalo mi sie pomiescic 6 osób, nic oprócz talerzy i malego wazonika kwiatów juz sie nie zmiescilo.
No i wyszlo na rozowo. Jak na kinderparty!!


A te roze w wazonie to tez zupelny przypadek, bo w kwiaciarni dostepne byly tylko “bukiety” z 4 tulipanów za 5 euro, w dodatku juz klapniete.
Babka drozdzowa w porównaniu do tych Waszych wypiekow wyszla wizualnie bardzo mizerna, ale za to smakowala wysmienicie.


Jeden z nielicznych akcentów w kolorze innym niz rozowy to zonkile, które udalo mi sie dopasc w ostatniej chwili w Lidlu.


A zeby uniknac takich dekoracyjnych wpadek jak w tym roku, to wypadaloby juz zaczac przygotowania do nastepnych swiat. Chociaz kto wie, moze kolejna Wielkanoc spedze w Polsce...

Pozdrawiam serdecznie zazdroszczac Wam dzisiejszego dnia wolnego.

7 kwietnia 2012

Życzeń moc

Wpadlam na chwilke miedzy pieczeniem jednego i drugiego ciasta. Jak co roku Wielkanoc swietuje przy hiszpanskim jajku.
W tym roku przy moim stole beda dominowaly róż i zielen, ale przez zupelny przypadek.Jak zawsze planowalam wiele wiosennych dekoracji i jak zawsze nie zdolalam tych planow zrealizowac. Bynajmniej nie z powodu braku checi, bo akurat tych mi nie brakuje.
No ale coz, tak bywa, dlatego w tym roku dekoracje beda takie jak w tamtym roku i zapewne w nastepnym tez nic sie nie zmieni.







U mnie stol juz prawie nakryty i czeka na jutrzejszych gosci. Ale przy pustych talerzach siedziec raczej nie moga totez zmykam gotowac zurek.

Zycze Wam Zdrowych, Kolorowych i Pogodnych Swiat w rodzinnym gronie. No i zeby polskie jajka smakowaly lepiej niz te hiszpanskie, ktore jutro bede spozywac.
Sciskam mocno!!

4 marca 2012

W amoku malowania...

Witam po dosc dlugiej przerwie.

Nie moge uwierzyc, ze nastal juz marzec. O istnieniu stycznia nawet nie pamietam.



Nadejscie marca tez mnie zaskoczylo, bo nadal wisialam w jakiejsc dziwnej bezczasowej przestrzeni. Jednak rachunek za ogrzewanie za zimowy okres zdecydowanie sprowadzil mnie na ziemie. Zachodze w glowe jak to mozliwe, ze mam do zaplacenia taka horendalna sume podczas gdy budzac sie rano mam w mieszkaniu cale 12 stopni.

No ale nic to, wazne ze zrobilo sie juz cieplej i teraz w mieszkaniu mam o poranku 15.8 º C.

Poza tym korzystam ze slonca i dobrej pogody i maluje na tarasie wszystko co sie da. Moim sasiadam zapewne dobra aura juz tak bardzo nie sluzy, bo non stop jarmole na zewnatrz jak nie wyrzynarka to szlifierka. Ale jakos nie mam dla nich litosci po niedawnej imprezie urodzinowej, ktora urzadzili w srodku tygodnia celebrujac do 4 nad ranem. Chcac nie chcac musialam celebrowac razem z nimi.

Ale wracajac do tematu malowania, na pierwszy rzut poszedl stol, ktory wygladal juz jak siedem nieszczesc.
A teraz wyglada tak:





A tak nieborak wygladal kiedys:


Pokaze go w szerszej perspektywie jak tylko zagospodaruje druga sciane. A moze to troche potrwac, bo nie moge nigdzie znalezc kwadratowych ramek na zdjecia.

Sciskam mocno!!

14 stycznia 2012

Nowy Rok - Nowe Zmiany

Nie wiem czy wypada zyczyc Szczesliwego Nowego Roku w polowie stycznia, ale jako, ze niestety nie mialam sposobnosci uczynic tego wczesniej, to owo zaniedbanie chcialabym nadrobic.
Tak wiec na kolejne dwanascie miesiecy zycze Wam wielu pomyslow i prostej drogi do ich realizacji.
Moje swieta niestety nie nalezaly do tych, ktore wspomina sie latami, ze wzgledu na smutne okolicznosci jakie im towarzyszyly. Dlatego nawet z pewnym zadowoleniem wrocilam do pracy, ktora niestety pochlania wiekszosc zywota mego.
Nie znaczy to jednak, ze u mnie w domu nic sie nie dzieje. Dzieje sie i to duzo, ale nie mam mozliwosci dokumentowania owych zmian.
Obecnie trwa u mnie mini remont jednego z pokojow, ktory do tej pory spelnial funkcje magazynowo-goscinna. Teraz dodatkowo stac ma sie biurem.
Dzieki temu, ze kanapa, ktora pokazywalam w ostatnim poscie, posiada rowniez fukcje spania, moge usunac jedno z lozek w pokoju goscinnym. W owym miejscu zamierzam wstawic biurko, ktore najpierw musze zakupic. Juz mi wlosy deba staja na sama mysl o kolejnych meblowych zakupach.

Tymczasem zrobilam w koncu nowy abazur do lampki, ktora tamze stoi. Nic wielkiego, ale jakos tak cieszy.


Przed...



Po...




No i mimo, ze tak jak kiedys wspominalam zapach hiacyntow troszke mnie drazni, to jednak nie bylam w stanie oprzec sie ich urokowi, bo akurat obok kwiatow jakos przejsc obojetnie nie potrafie. Zakupilam jedynie kilka cebulek, zeby zbytnio nie draznic mojego zmyslu powonienia.


Teraz czekam na wiosne, bo mimo, ze ja zime wprost uwielbiam to jakos trudno mi sie pogodzic z faktem, ze jest zimno jak diabli, a sniegu nie ma.

Pozdrawiam mimo wszystko cieplusienko!!

P.S. Abily dziekuje za zwrocenie mi uwagi w kwestii weryfikacji obrazkowej. Juz chcialam posylac na niektorych gromy, zupelnie nieswiadoma, ze ta "zaraze" rowniez posiadam.

18 grudnia 2011

Jak Swieta to i o prezentach...

Juz jakis czas temu wspominalam o prezencie, ktory sobie sprawilam.
Dzis kilka slow wyjasnienia.




Kiedy wprowadzalam sie do obecnego mieszkania czyli przeszlo 3 lata temu, zastalam je puste, ze sterczacymi z sufitu kablami.
W zasadzie mnie to cieszylo, bo pomyslalam sobie, ze urzadze je "po swojemu". Na poczatku kupowalam wiec wszystko na wariata, zeby nie wracac po pracy do pustego mieszkania. Od znajomego dostalam stara, skwierczaca skórzana kanape, ktora miala mi sluzyc za siedzisko jedynie tymczasowo. Wowczas nie wiedzialam, ze "tymczasowosc" nabierze nowego wymiaru.
W ciagu ostatniego roku poszukiwania nowej sofy przybraly na sile. Spedzilam cale wieki w internecie oraz przemierzajac setki kilometrow od sklepu do sklepu i przyczyniajac sie tym samym do globalnego ocieplenia z powodu hektolitrow spalonej benzyny.
Wszedzie probowano mi wciskac skorzane, pikowane potwory, ktore nawet nie odpowiadaly mi wymiarami. Bo wlasnie wymiary to byla kolejna poprzeczka trudna do pokonania.
Sofa miala miec max.170 cm dlugosci, funkcje spania i jeszcze jakos normalnie wygladac. Coz, kryteria niemal z kosmosu.
Po jakims czasie moje poszukiwania rozciagnely sie wiec na Niemcy, Wielka Brytanie, Portugalie i oczywiscie Polske. O ile inne kraje mialy wiele do zaoferowania, to jednak Polska okazala sie bezkonkurencyjna cenowo.
Tym wiec sposobem, od kliku tygodni ciesze sie nowym meblem.
Moze nie jest szczytem moich marzen, ale i tak jestem przeszczesliwa.






Niestety zdjecia sa takie jakie sa, ale moj aparat niestety juz dogorywa.
Wcale mu sie nie dziwie, bo juz troche zdjec w swoim zyciu napstrykal. Teraz bedzie musial ustapic miejsca swojemu nastepcy.

Uklony przesylam i ide pakowac walizeczke, bo juz za kilka dni zasmakuje polskiego chleba.

12 grudnia 2011

O krok do przodu

Tak jak mowilam, tak zrobilam. Choinke ubralam juz w sobote, ale z jej odslona poczekam jeszcze ciut troche.
W weekend zdecydownie nie proznowalam i teraz moge juz stwierdzic, ze moj domek przybral swiateczny “look”. Nie zamierzam jednak szalec z dekoracjami, bo nawet gdybym znalazla czas na ich przygotowanie to nie mam ich gdzie ulokowac.
Bedzie tradycyjnie, z czerwienia w roli glownej oraz lekka poswiata lnu.






Czerwien to akurat jeden z moich ulubionych kolorow i jeden z niewielu, ktory komponuje sie z parkietem w tym mieszkaniu.
Dlatego za rok tez z pewnoscia bedzie na czerwono.




Sciskam mocno i ide pryskac szyby sztucznym sniegiem, zeby mi sasiedzi przynajmniej w swieta w okna nie zagladali.